czwartek, 21 grudnia 2017

"Nie ma nic lepszego nad wodę" - cudowny środek leczniczy z Budapesztu.

"Ariston men hydor" - Nie ma nic lepszego nad wodę - słowa greckiego poety Pindara. 

Pozostaję w temacie uzdrawiającej mocy wody.
Poprzednie moje posty opowiadały o nietypowym spa w  Pamukkale Hierapolis w Turcji, a także o uzdrawiającej duszę i ciało  Zatoce Balos na Krecie, która jest także nazywana "Uśmiechem Trzech Mórz".
Tym razem zapraszam do Budapesztu, gdzie znajdują się niepowtarzalne źródła leczniczej wody, które zostały zaprzęgnięte do reperowania nadszarpniętego zdrowia, lub też utrzymywania go w dobrej kondycji. I nie chodzi tutaj o wody uroczego Dunaju, który malowniczo wije się między Budą i Pesztem.
Budapeszt jest niezwykle fotogeniczny, a gdy jeszcze budapesztańskie niebo zdobi tęcza przeglądająca się w falach Dunaju, to taki widok jest wręcz cukierkowy.
O Budapeszcie śmiało można napisać, że wodą stoi. Oprócz płynących majestatycznie wód Dunaju bije w mieście 123 źródeł leczniczej wody. Nie są to wody wypływające z rzeki, ale z odwiertów pradawnego Morza Panońskiego, które znajduje się pod "podłogą" stolicy Węgier..
Historia łaźni, term, kąpielisk jest ciekawym tematem, który nierozerwalnie splata się z religią, cywilizacjami, odkryciami fizyków, biochemików, aż po filozofów i myślicieli. Tak rozległy temat bardzo trudno jest upchnąć w ramy postu. Na temat wody i jej wpływu na człowieka powstały opasłe tomy prac naukowych i chyba jest niemożliwym, aby w paru zdaniach opisać dzieje np. wodnych kąpieli.
Na przestrzeni wielu wieków podejście do zdawałoby się prozaicznej czynności jaką jest kąpiel, przybierało różne formy, od hardcorowej ascezy w unikaniu wody po wielogodzinne kąpiele w termach i łaźniach.
Współcześnie, gdzie kąpiel jest czymś oczywistym, w czasach świętego Hieronima nie była ona dobrze widziana. Święty miał powiedzieć: - "Ten, kogo chrzest oczyścił, nie musi  się kapać raz drugi", a jego współtowarzyszka św Paula mówiła, że "czyste ciało i suknia kryją nieczystą duszę". Aż strach pomyśleć jakie "wonności" ta para roztaczała ... feee!
Gdy ktoś chciałby bliżej poznać historię... brudu polecam  książkę Historia brudu" i odwiedziny w Muzeum Mydła i Historii Brudu, które znajduje się w Bydgoszczy.
Warto zapoznać się z ewolucją podejścia  do wpływu czystości na zdrowie człowieka. Przecież jeszcze w XVIII  wieku w Anglii obowiązywało takie oto zarządzenie. "Każda kobieta, która uwiedzie i skłoni do małżeństwa któregokolwiek poddanego Jego Królewskiej mości za pomocą wonności, barwiczek, soli kosmetycznych, zostanie ukarana w majestacie prawa tak, jak za uprawianie czarów, a małżeństwo takie po wyroku skazującym zostanie uznane za niebyłe".
Święty Hieronim chyba powinien być patronem osób którym przyświeca dewiza - częste mycie skraca życie.


Całe szczęście, że nie wszyscy ludzie, niezależnie od epoki w której żyli, stronili od wody, a także od kosmetyków poprawiających estetykę i higienę ciała. Może nie będę rozwijała wątku luksusowych kąpieli dla wybrańców Fortuny np. Poppei, żony Nerona, która kąpała się w oślim mleku... bo kogo by było stać na  coś takiego. :))) Zostaję przy temacie zwykłej/niezwykłej wody.
Kąpiącą się Poppea, ilustracja Piotra Sochy  z książki "Pszczoły"

"Diana w kąpieli i Actaen" 1602 r. Giuseppe Cesari, Muzeum Sztuk Pięknych, Budapeszt
Kąpiel - Lavrance Alma-Tadema 1909 r. Muzeum Londyn
Chyba największą sławą cieszyły się przybytki z wodą w starożytnej Grecji i  Imperium Rzymu. Pomijam w tej opowieści kąpiele w krajach Wschodu, Afryki czy też Azteków, Majów, bo chyba zalałaby mnie wody oceanów, mórz i jezior... :))
W starożytnym Rzymie termy, czyli publiczne łaźnie były nie tylko miejscem, gdzie poddawano ciało wodnej obróbce, były to także ośrodki życia towarzyskiego miasta, gdzie znajdowały się sale do odczytu, biblioteki, miejsca do swobodnej wymiany myśli. Nigdy potem, w żadnej innej cywilizacji kąpiel nie osiągnęła takiego znaczenia społecznego. To tak jakby połączyć współczesne spa i kluby fitness  z galeriami handlowymi, centrami życia kulturalnego, ośrodkami odnowy biologicznej i sanatoriami. Co ciekawe bogaci Rzymianie udostępnili termy wszystkim mieszkańcom, ustanawiając opłaty za korzystanie z łaźni na bardzo niskim poziomie. Olbrzymie rzymskie termy potrafiły pomieścić jednorazowo nawet do tysiąca spragnionych stref wellness.
Termin termy pochodzi z greki i łaciny - łac. thermane oznacza 'gorące źródła', gr. thermós to 'ciepły, gorący'.
Rzymskie termy charakteryzowały się kompleksowym podejściem do sprawy odnowy biologicznej. Oprócz dobroczynnego wpływ wody na ciało i umysł, oferowano także zabiegi gimnastyczne, masaże, usługi kosmetyczek, fryzjerów, oferowano specjały kucharzy i restauratorów, wystawiano mini sztuki teatralne, recytowano wiersze, odbywały się koncerty muzyki. Jak widać w takich miejscach skupiało się życie towarzyskie mieszkańców.
Termy posiadały klika pomieszczeń : apodyterium, coś w rodzaju holu-szatni, gdzie we wnękach kamiennych przechowywano ubrania, a kosztowności i strojów pilnowali niewolnicy;
Apodyterium w Segóbriga w Hiszpanii
frigidarium - pomieszczenie gdzie serwowano kąpiele w zimnej wodzie; tepidarium - pokój do aklimatyzacji i wyciszenia się; caldarium - basen, wanny, miednice z gorąca wodą; assa sudatio - pomieszczenie gdzie oferowano "kąpiele" w rozgrzanym powietrzu. do wszystkich tych pomieszczeń przylegały także sale gimnastyczne - palaestra, pokoje do naoliwienia ciała i ścierania, zdejmowania pyłu i oliwy ze skóry za pomocą specjalnych skrobaczek - strigile; nimfaum - pomieszczenie przeznaczone boginiom/ opiekunkom wody 
Strigile - urządzenie do zbierania oliwy ze skóry, Walters Art Museum , Boltimore
Czyszczenie ciała z oliwy i kurzu przy pomocy strigile, 1879 r. Alma Tadema Lawrance, kolekcja prywatna
Nie bez przyczyny wspomniałam w rzymskich termach, bo w Budapeszcie (Óbudzie) także były takie właśnie łaźnie. Na pewno napiszę oddzielny post o Aquincum, gdzie został przeniesiony ołtarz z olbrzymiej termy rzymskiej o wymiarach 120 m x 140 m.  Ruiny termy znajdują się w dość specyficznym miejscu Budapesztu pod ... estakadą mostu Arpada w dzielnicy Florian, obok przejścia podziemnego.
Aquincum obejmowało teren, gdzie mieszkali i przebywali cywile, rezerwiści i rodziny legionistów rzymskich, znajdowały się tam termy z całym zapleczem kulturalnym i usługowym. W muzeum można również zobaczyć wodne organy, które umilały odpoczynek w łaźniach.
A  taka to myśl przyświecała Rzymianom:
"Łaźnie, wino i Wenus niszczą nasze ciała i dusze, ale łaźnie, wino i Wenus to nasze życie".
Oj, ciekawe musiały być kuracje w rzymskich łaźniach, baaardzo ciekawe. Co tu dużo ukrywać, rzymskie termy oferowały także usługi z oferty cielesnych uciech, i nie mam tu na myśli niewinnych wodnych kąpieli. :))

Muzeum Aquiincum w Budapeszcie i rysunek nietypowych wodnych organów. 
Ruiny dawnych rzymskich łaźni w Budapeszcie - Óbudzie w dzielnicy Flóriana.

Trzeba by spędzić dość długi urlop w Budapeszcie, aby poznać wszystkie przybytki, gdzie serwowana jest uzdrawiająca moc wody. Takich miejsc w stolicy Węgier jest bez liku - termalne kąpieliska, baseny, pływalnie, hotelowe spa, baseny "pod chmurką", baseny sanatoryjne. Od 1934 roku Budapeszt może poszczycić się tytułem uzdrowiska.  W stolicy naddunajskiej  można odwiedzić jedne z najstarszych kąpielisk w Europie, a także największy kompleks z wodami termalnymi na starym kontynencie.
Moja opowieść o dwóch (tylko!) budapesztańskich kąpieliskach nie będzie zbyt drobiazgowa, ponieważ nie korzystałam ze wszystkich basenów,  usług i zabiegów, które oferują termy.
Na pewno, gdy ponownie odwiedzę Budapeszt, zaglądnę do któregoś z kąpielisk i mój post zaktualizuję.
"Fontanna młodości"  1546Lucas Cranach the Elder, Narodowe Muzeum Berlin
Na pierwszy ogień, a raczej na strumień wody z prysznica, biorę przepiękne kąpielisko Szechenyi (Széchenyi gyógyfürdő), które jest największym tego typu obiektem w Europie. Dodam w tym miejscu marginalia. Słowo "prysznic" pochodzi od nazwiska niemieckiego naukowca Vincenta Preissnitza, który to w XIX wieku propagował wodolecznictwo, kąpiele w zimnej i ciepłej wodzie i polewanie ciała wodą ze specjalnych urządzeń przypominających współczesne prysznice. Był prekursorem hydroterapii, a bawarski ksiądz Sebastian Kneipp połączył naukę o wodzie z wiedzę o ziołach.
Rysunek z 1894 ilustrujący "źródła" zdrowia. Kneipp pisał:"Kto rozumie działanie wody i zna jej najrozmaitsze sposoby zastosowania, ten jest w posiadaniu środka leczniczego o wartości przewyższającej inne środki"
"W wodzie leży zbawienie, jest najprostszym, najbardziej banalnym i - odpowiednio użyta - najbezpieczniejszym środkiem leczniczym"  - ksiądz Sebastian Kneipp, Rysunek William Heath 
Wspomniałam o  dwójce naukowców (pierwszy z nich był analfabetą!), ponieważ ich nauki po dzień dzisiejszy są propagowane chyba we wszystkich ośrodkach na świecie, które wykorzystuję wodę i zioła w przeróżnych terapiach, także i w kąpielisku Szechenyi w Budapeszcie.







Kąpielisko Szechenyi usytuowane jest na skraju Parku Miejskiego. Cały kompleks posiada 15 basenów, w tym 3 na wewnętrznym dziedzińcu. Historia największego kąpieliska Europy jest bardzo ciekawa, ponieważ od pierwszych chwil, to miejsce cieszyło wielkim powodzeniem u kuracjuszy, nawet podczas wojen, termalne baseny nie były zamknięte.
Termalna woda wypływa z dwóch źródeł, z głębokości 970 m i 1246 m. Są to najgłębsze i najgorętsze źródła w Budapeszcie, albowiem woda wydobywająca się na powierzchnię ze studni artezyjskich  ma temperaturę 74 i 76 stopni C. Najgłębsze źródło nosi nazwę św. Stefana. Pierwszych odwiertów w 1868 roku dokonał inżynier geolog - Vilmos Zsigmondi, trzy lata później została nad źródłem zbudowana pierwsza w Peszcie łaźnia termalna.
Obecny budynek otaczający baseny jest określany 'Pałacem kąpielowym", bo budowla rzeczywiście przypomina królewską rezydencję. Aż trudno uwierzyć, że to tylko kąpielisko.

Widok z lotu ptaka na odkryte baseny kąpieliska Szechenyi w Budapeszcie
Budynek od samego początku budził zachwyt, a przez półtora wieku istnienia przeszedł wiele metamorfoz. Odnajdziemy tutaj elementy architektury antycznej, Północnej i Orientalnej. Każdy detal począwszy od klamek po kopułę dachu jest zaplanowany i przemyślany. Pływanie w takim otoczeniu przypomina kąpiel w sali balowej pałacu. Architekci - Gyozio Czigler i Ede Dvorzaska byli projektantami renesansowej części kąpieliska, która powstała w latach 1909-13, zaś architekt Imre Francsek zaprojektował w 1926 roku dodatkowe elementy nietypowego pałacu w stylu klasycystycznym.
Obiekt jest podzielony na kilka sektorów: pływalnie, sauny, sauny ziołowe, termy lecznicze, gabinety fizjoterapii...
Od 26 listopada 1963 roku można pływać na dziedzińcu pałacu nawet podczas mrozów.


Kąpielisko oferuje przeróżne formy zabiegów - masaże relaksacyjne, aromatyczne (jaśminowe, różane, cytrusowe), gimnastykę podwodną, kąpiele w wannach, solanki, kąpiele perełkowe, hydromasaż, kąpiele borowinowe, kwasowo-węglowe.
W pałacu znajduje się także pijalnia wód, kawiarnie, restauracja...
Wody termalne z kąpieliska są dostarczane do pobliskiego ZOO, które znajduje vis a vis pałacu. Skład chemiczny wody jest podobny do wód Nilu. Dlatego też zwierzaki mające rodowód afrykański nie maja kłopotu z potomstwem. Prym wiodą nosorożce i hipopotamy.


Dlatego też kąpielisko Szechenyi jest bardzo chętnie odwiedzane przez przyszłe mamy i panie chcące zajść w ciążę.:))












Mozaika przedstawiającego Heliosa, zdobiąca kopułę głównego budynku kąpieliska. Autorem mozaiki jest Zsigmonda Wajda. 


A teraz przenoszę się do Budy, na druga stronę Dunaju, gdzie znajduje się jedno z najstarszych kąpielisk w Europie. Kąpielisko św. Łukasza - Lukács Gyógyfürdő, należy do najpopularniejszych w stolicy Węgier. To miejsce upodobała sobie budapesztańska bohema, można tutaj spotkać pisarzy, malarzy, aktorów... bo przecież św. Łukasz jest patronem także artystycznego świata.
Nazwa łaźni może także pochodzić od jednego z właścicieli term -  Lukasa Furdo.
Kąpielisko Lukasa nie ma oszałamiającej architektury jak w przypadku Szechenyi, ale ma swój niepowtarzalny urok i klimat, tak jak warszawska Praga.
Historia łaźni św. Łukasza sięga XII wieku kiedy to rycerze Zakonu Szpitalników św. Jana z wysp Rodos i Malty zbudowali klasztor, szpital i łaźnie nad gorącymi źródłami. W późniejszych wiekach, gdy Budę  okupowali Turcy Osmańscy istniała tutaj nadal łaźnia, a wody z basenów były wykorzystywane w pobliskim młynie i prochowni.

W 1686 roku z łaźni  korzystały wojska austriacko-węgierskie, a kąpielisko stało się własnością Skarbu Habsburgów.
W 1884 roku termy kupił Philippe Palotay, który utworzył obok kąpieliska także spa i klinikę dentystyczną. Mor Hirschler zaczął butelkować wodę pochodzącą z źródła, która zaopatruje łaźnie św. Łukasza. Źródła ukryte są w podziemnej jaskini Janos Molnar  we wnętrzu Góry Szemlo u stóp, której znajduje się kąpielisko połączone obecnie z dawnymi tureckimi łaźniami.


Jaskinia Jonasa Molnara zdj.Janne Suhonen
Do 1998 roku funkcjonował w kąpielisku św. Łukasza basen, w którym było można skorzystać z kąpieli błotnych.
Kąpiele błotne w kąpielisku  św. Łukasza 
Obecnie kompleks termalny posiada 8 basenów o łącznej powierzchni 1800 , w tym 5 z wodą termalną o temp. od 22 do 36 stopni C. 




Baseny na wolnym powietrzu są nocą pięknie podświetlone


Budynek Kąpieliska św. Łukasza zaprojektował w 1857 roku Ray Rezso, a obecny wygląd term pochodzi z 1921 roku, jest to projekt Rezso Hikischa.
Cały obiekt w 1999 roku został zmodernizowany i wyremontowany.


Szpital uzdrowiskowy przy termach św. Łukasza


Figura św. Łukasza na dziedzińcu przed kąpieliskiem, oraz tablice dziękczynne ufundowane przez zadowolonych z kuracji pacjentów.
Tablice ufundowane przez kuracjuszy, którzy powrócili do zdrowia korzystając z wód łaźni św. Łukasza. 

Pijalnia wód zbudowana w 1937 roku, która jest zaopatrywana w wodę mineralną z trzech ujęć. 
Jeśli będziemy korzystać z Budapest Card to w ramach tejże karty będziemy mieli jedno darmowe wejście, bez limitu czasowego, do kąpieliska św Łukasza.

W Budapeszcie, jak wspomniałam wcześniej, jest do wyboru do koloru basenów i kąpielisk. Każdy znajdzie w wachlarzu ofert, tę najbardziej korzystną i najciekawszą.
Mnie kusi skorzystanie z kąpieliska Gellerta, gdzie byłam tylko na krótkim rekonesansie. :))

Fasada kąpieliska Gellerta w Budapeszcie



Hol w kąpielisku Gellerta w Budapeszcie
Następny mój post także będzie związany z wodą... z wyjątkową wodą, gdzie historia tak bardzo splata się ze współczesnością. Zapraszam nad Morze Martwe.






6 komentarzy:

  1. Będąc na Węgrzech korzystałam z dobrodziejstw wód termalnych w Heviz, pływając pośród kwiatów lotosu:)
    Niestety w Budapeszcie nie wymoczyłam tyłka, a wielka szkoda. Tamtejsze termy są przepiękne.
    Rzeczywiście temat wody /wydawałoby się błahy/, tak naprawdę ma bardzo bogatą historię i koncepcje jej zastosowania.
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Budapeszcie byłam prawie dwa tygodnie więc mogłam sobie pozwolić na luksus moczenia tego i owego w ciepłej wodzie. :))
      A temat kąpieli jest niezwykle ciekawy, od jej zakazu poprzez ewolucję łazienek, term, basenów, aż po wszelakie pachnidła, szampony, mydła, żele. To dopiero jest ocean tematów.
      Pozdrawiam serdecznie z białych, w świątecznym wydaniu Suwałk.

      Usuń
  2. Temat jest szczególnie mi bliski, bo niedawno byłam w Budapeszcie i nabawiłam się sentymentu do tego miasta. Szechenyi widziałam tylko z zewnątrz. Robi wrażenie... A teraz, wiem, jak wygląda od środka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budapeszt jest niezwykle ciekawym miastem i studnią bez dna, z której można czerpać tematy i miejsca do odwiedzenia, opisania i zobaczenia. A historia miasta to po prostu ocean tematów.
      Myślę, że jeszcze odwiedzę stolicę Węgier, bo jest to miejsce przesiadkowe do wielu innych państw. Spróbuję tak łączyć loty, by choć na chwilę zerknąć na Dunaj z któregoś budapesztańskiego mostu. :))

      Usuń
  3. Na Węgrzech kąpałem się w Szolnok i w Budapeszcie, niestety w czasach, kiedy pochodzenie tych kąpielisk i łaźni zupełnie mnie nie interesowały. Za to ostatnio śledzę wieści o „żywej wodzie” po 130 zł za 10 litrów, o podobno „cudownych” właściwościach ;)

    Podziwiam za notkę - to prawie opracowanie naukowe i nie ma w tym spostrzeżeniu żadnej ironii.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Budapeszt to kopalnia i łaźnia tematów, w stolicy Węgier można na pewno się zakochać i zagubić w pisaniu.
      O rany, zupełnie zapomniałam o "cudownych" właściwościach żywej wody. Kiedyś, za głębokiej komuny, to był hit z cyklu jak być pięknym i zdrowym.
      I w taki oto sposób mam kolejny temat do poruszenia - o mega cudownych właściwościach przeróżnych wód. :))
      Lubię bawić się i szperać na potrzeby moich postów, z jednej strony chcę dowiedzieć się jak najwięcej o miejscach, które odwiedziłam, o których czytałam, a z drugiej strony jest to moja terapia aby całkowicie nie stetryczeć i nie zidiocieć. :))

      Usuń