"Mój dom to moja twierdza"
przysłowie angielskie
Przysłowie angielskie mówiące o tym, że dom jest prywatną twierdzą jak najbardziej pasuje do niektórych berberyjskich miast-domów na południu Tunezji. Choć angielskie znaczenie tego powiedzenia oznacza całkowitą prywatność swoistej mini bazy to w przypadku tunezyjskich budynków na skraju Sahary taka warownia jest jak najbardziej dosłowna.
Zapraszam do odwiedzenia kilku takich miejsc w Tunezji, gdzie kamienne domostwa stały się ufortyfikowanymi grodami.
Zacznę od ksara ( nie wiem dokładnie jak to słowo należy odmieniać przez przypadki) Chenini, który zrobił na mnie niesamowite wrażenie.
Miasto-ksar Chenini, Tunezja |
Panorama Chenini, Tunezja |
Ksar jest to forma obronnej wsi, miasta czy też budynków, które zostały tak ulokowane lub zbudowane, że przyjęły formę twierdz przeróżnych rozmiarów. Nazwa wywodzi się z języka arabskiego i oznacza - "zamek", "fort", "obronny gród", "ufortyfikowaną wieś".
Ksar/Ksour to także nazwa geograficzna południowej Tunezji w okolicach miejscowości Matmaty , Tataouine, gdzie znajduje się ok. 150 obronnych miejscowości. Niektóre z nich, tak jak Chenini, ze względu na unikalną wartość kulturową zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i Przyrodniczego UNESCO.
Ksar jest specyficznym systemem połączeń domów mieszkalnych, łaźni, spichlerzy a także miejsc spotkań mieszkańców wsi/miasteczka z miejscem kultu religijnego.
Taka forma budowy domów była wynikiem odbywających się walk między arabami i Berberami.
Berberowie są rdzennymi mieszkańcami Afryki Północnej i Sahary.posiadają własny język, tradycję, kulturę, choć w Tunezji coraz mniej Berberów włada językiem przodków..
Słowo "Berber" pochodzi z łaciny i oznacza "barbarzyńcę" , ale ten przydomek nadali mieszkańcom Tunezji Arabowi podczas trwających trzy wieki walk o ziemię, bogactwo, wpływy Maghrebu czyli obecnych państw Algierii, Tunezji, Libii, Mauretanii, Sahary. Sami zaś Berberowie określają siebie jako Amazigh czyli "ludzie wolni".
W przeszłości Berberowie zajmowali się przede wszystkim rolnictwem, łowiectwem, hodowlą zwierząt.
Historia Berberów jest niezwykle zawiła i skomplikowana. Już w III wieku p.n.e. stworzyli samodzielne państwo Numidię, gdzie swoje wpływy miał ówczesny potężny Rzym. Następnie Berberowie do VI wieku zmuszeni byli toczyć walki z Wandalami z którymi się po latach bojów pod naporem władzy z Bizancjum, połączyli się w walce w obronie własnego terytorium. Wówczas Berberowie byli w większości chrześcijanami, część z nich wyznawało także judaizm lub też inne religie. Barberowie w tym samym czasie byli zmuszeni także toczyć walki z Arabami. Po upadku Kartaginy (698 r.) Bizancjum wycofało się z terenów obecnej Tunezji a tereny północno-wschodniej Afryki powoli zaczęli zajmować Arabowie.
Ruiny Kartaginy w Tunezji. |
W czasach protektoratu Europejczycy wykorzystywali wzajemną wrogość Arabów i Berberów.
Większość współczesnych Berberów zajmuje się rolnictwem, ogrodnictwem, handlem, rzemiosłem, lub prowadzi półosiadły tryb życia, łącząc uprawę roli, hodowlę kóz, owiec i wielbłądów z regularnymi wędrówkami. Berberowie słyną także z wyrobu biżuterii, kobierców, przedmiotów ze skóry i broni. Wielu Berberów zyskało sławę we Francji np. Edith Piaf, Isabelle Adjani czy Zinedine Zidane".
I wyjaśniło się dlaczego Berberowie zaczęli budować, przekładając na współczesny język "zamknięte osiedla" gdzie funkcjonowała sprawna ochrona, monitoring, wspólnota mieszkaniowa, zaplecze handlowe i usługowe, także miejsca kultu religijnego. No tak, tylko to działo się dziesięć-siedem wieków temu. Funkcjonowanie takich społeczności znamy ze współczesnego życia, bo czym się różnią strzeżone apartamentowce, przed czym/kim mieszkańcy wznoszą mury, bramki i barierki? Agresywność i strach współczesnego świata zbytnio się nie różni od tego sprzed tysiąca lat.
Wracam do Chenini, by pokazać sędziwy apartamentowiec, gdzie nadal toczy się życie, może trochę uwspółcześnione, ale miejscami czas jakby się zatrzymał, bo tak jak przed wiekami mieszkania i spichlerze nadal są wykorzystywane przez Berberów.
Obecnie Chenini dzieli się na dwie dzielnice. Stara część, która rozpala wyobraźnię podróżnika znajduje się na zboczach dwóch szczytów. Większość domów jest opuszczona, część z nich stanowi atrakcję turystyczną pod tytułem "jak to drzewiej bywało", część zamieniono na restauracje i bary, a nieliczne domy nadal tętnią życiem domowników, zwierząt czy też pełnią rolę unikalnych ze względu na warunki do przechowywania, magazynów żywności - zboża, oliwy, daktyli.
Uwspółcześniona wersja wiekowego Chenini - panele słoneczne, anteny satelitarne i restauracja oferująca tunezyjskie smakołyki. |
Kiedyś w 146 domach mieszkało 544 osób, obecnie zaś mieszkańcy przenieśli się do nowej dzielnicy miasta, która została założona w 1962 roku. Nie muszą mieszkańcy już się wspinać wąskimi drogami do swoich posesji, bo jak pod wrota domu zajechać mechanicznym koniem ukrytym pod maską aut terenowych? Każdy z nas lubi upraszczać swoją egzystencję i to dotyczy również budowy domów. Jest tylko male ale, nowe domy wyglądają beznamiętnie i nie mają tego czegoś, na czym wzrok z lubością się zatrzymuje. No cóż taki jest współczesny świat architektury - przede wszystkim funkcjonalność a jak się uda połączyć to z fantazją architekta to wtedy jest sukces. Niestety, taki duet to rzadkość.
Panorama ksaru Chenini widziana od strony parkingu. |
Mimo popadającego w ruinę ksaru Chenini, nadal niektóre domy są zamieszkane. |
Dawny ksar łączył w sobie wszelakie funkcje - pokoje gościnne, sypialnie, łaźnie, warsztaty rzemieślnicze, spichlerze, magazyny, piwnice. Niejednokrotnie ksary budowane w takim miejscu by była widoczna okolica i by łatwo było dostrzec nadciągającego wroga. Najczęściej lokowano domy na wzgórzach lub szczytach gór. Chenini zostało zbudowane na zboczach dwóch górskich szczytów, które przypominają śpiącego wielbłąda.
Do budowy używano cegieł adobe, które były suszone na słońcu, używano także górskiego kamienia. Berberowie przechowywali plony w pomieszczeniach zwanymi ghorfami (w tłumacz. "pokój", "pomieszczenie"). które były dość wąskie, o beczkowym sklepieniu o wysokości ok. 2 m i długości 5 m, które niczym klocki zachodziły jedne na drugie. Na parterze przechowywano ziarno, wyżej oliwki, sery a na samej górze amfory z oliwą. W takich warunkach np. zboże mogło być przechowywane nawet 7 lat.
Jakby użyć wyobraźni to może, może... szczyt góry przypomina wielbłąda... |
Domostwa Chenini widziane zza szczytu góry |
U podnóża "starego"Chenini znajdują się parkingi, restauracje, hotele... |
W filmie "Gwiezdne Wojny" jeden z księżyców nosił nazwę Chenini. |
Połączenie starego z nowym |
Delikatność, kruchość i jednocześnie wytrzymałość |
A teraz zapraszam do przepięknego miasta-twierdzy Tamezret, które jest realne i zarazem czuje się w tej wyjątkowej berberyjskiej warowni coś magicznego.
Tamezret było twierdzą berberyjską, której nie dotknęły wpływy arabskie. Tutaj nadal włada się językiem berberyjskim w dialekcie tunezyjsko-libijskim, w miasteczku funkcjonuje Muzeum Berberyjskie i Stowarzyszenie Ochrony Dziedzictwa Kulturowego.
Niestety, wiele domów w Tamezret jest opuszczonych bo młodzi mieszkańcy wyemigrowali do Tunisu lub innych przemysłowych miast w poszukiwaniu pracy i lepszych warunków mieszkaniowych.
Widok na Tamezret z dziedzińca meczetu. |
Dawny mur obronny w Tamezret |
Oryginalne drzwi antywłamaniowe... |
Południe Tunezji jest pełne ksarów i mimo powtarzalności architektonicznej każde położenie berberyjskiej twierdzy jest inne i umiejętnie wkomponowane w ukształtowanie terenu. Tylko pozazdrościć Berberom takiej umiejętności współgrania z pięknem przyrody.
Bo czyż nie jest pięknie położony Ghoumrassen w dolinie wąwozu z ksarem-twierdzą Kalaa Hamdoun?
O innych ksarach i domach Berberów, które zostały zamienione na hotele napiszę w kolejnym poście. Na pewno także wspomnę o filmie "Gwiezdne Wojny", gdzie sceny kręcono m.in. w berberyjskich warowniach i gdzie umiejscowiono także pewną grę komputerową. A tych filmowych miejscach napisałam → tutaj.
Przeniosłaś mnie w inny, magiczny Świat. Każda rzecz jest dla mnie nowa i każda fascynująca, ale te temperatury mogą przyprawić o ból głowy. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńW Tunezji byłam kilkakrotnie, ten kraj ma wiele do zaoferowania, a widoki, krajobrazy na długo zostają w pamięci. Południe Tunezji na skraju Sahary nieopodal granicy Libijskiej także było dla mnie odkryciem - odkryciem urzekającego piękna gór, ksarów, pustyni i gościnności Tunezyjczyków. Co do gorąca piekielnego, to ze względu na bardzo suche powietrze wysokie temperatury da się wytrzymać, choć wolę zdecydowanie niższe.
UsuńDziękuję za pozdrowienia i odwzajemniam się tym samym, ukłony z Suwalszczyzny.
Piękne widoki niesamowity klimat tam panuje.
OdpowiedzUsuńTunezja to kraj pięknych widoków i klimatów szeroko pojętych. :)
UsuńDo Kartaginy to bym pojechała...
OdpowiedzUsuńA ja chętnie Kartaginę bym zwiedziła jeszcze raz, ale bez wycieczki zorganizowanej, tylko indywidualnie. Takie zwiedzanie jest ciekawsze, bez pośpiechu, bez tłumu grupy.
UsuńOpis Berberów trochę przypomina mi Tuaregów.
OdpowiedzUsuńOlśniewające są te miejsca, które tu pokazujesz. Obejrzałam je w powiększeniu, są to miejsca kompletnie mi nieznane, tak egzotyczne...
Po zamachach ekstremistów w Tunezji na południe niewielu turystów zagląda. Miasta pustoszeją... Odwiedziłam to miejsce tylko dlatego, że wypożyczyłam na kilka dnia auto. Lokalne biura nie oferują wyjazdów do ksarów. A są to cudowne miejsca, pełne zabytków i ciekawej historii. Ludzi bardziej ciekawią zakupy, jazda jeepami po pustyni czy też rejsy "pirackimi" statkami. Nie mnie oceniać preferencje poznawcze turystów, każdy robi na wyjeździe to co mu sprawia przyjemność i radość. Od tego są wakacje! Ja lubię zaglądać do miejsc mało odwiedzanych.
UsuńA Tuaregowie należą do rodziny Berberów, łączy ich wspólna historia przodków.
Cieszę się, że pokazałam mniej znany zakątek świata.
Prawdopodobnie mamy te same preferencje na zwiedzanie. Chociaż z tego co wymieniasz, dżipem mogłabym się przejechać, ale jakby był wybór, chętniej wsiadłabym na wielbłąda lub konia.
UsuńWspomnę jeszcze o moim wypadzie na Kretę, pewnie z połowy tych miejsc bym zrezygnowałam na rzecz tych rzadziej odwiedzanych przez turystów. Zatłoczone uliczki może i mają swój klimat, ale wolę ciszę. Plażowanie też mnie nie pociąga.
I pewnie będąc na Twoim miejscu, zrobiłabym tak samo, pojechałabym do ksarów.
Aniu, wszędzie tam gdzie jest ciut więcej piasku niż normalnie (czyt. pustynia, rozległe wydmy lub inne zbiorowisko sypkiego kruszywa) chyba zawsze można w takim miejscu spotkać konie, wielbłądy (strefa cieplejsza) lub też mechaniczne stworzenia czyli jeepy. Masz to jak w banku. :)) Co do plażowania, to potrafię marudzić i ze skwaszona miną powtarzać - nudzę się! Zatłoczone miejsca turystyczne są okropnie męczące, ale w swoisty sposób mają swój urok. Chyba podejście turysty do tego czy woli spokój czy rozgardiasz zależy także od naszego humoru, nastawienia, pogody, stanu duszy itd.
UsuńZupełnie inna zabudowa, zupełnie inny świat. Patrząc na takie miejsca mam wrażenie, że ludzie tam żyją dużo wolniej, że pośpiech nie jest tam wskazany. Poza tym życie społeczne, rodzinne jest ciągle bardzo ważne. To jest piękne. Podróże wiele uświadamiają.Pokazują rzeczy z zupełnie innej strony. Zmuszają do refleksji. No pięknie tam!
OdpowiedzUsuńRzeczywiście Madziu - Pięknie tam!. Już dawno mi się zdarzyło bym podczas moich podróży zawoła - wow!, a tak było podczas wizyty w Chenini.
UsuńTo nie tylko wyjątkowy ksar ulokowany w niezwykłym miejscu, ale także cały płaskowyż Dohar z przepięknymi górami mnie zachwycił. Co do życia w stylo slow, to rzeczywiście ludzie Południa jakoś tak nie przejmują się tykającymi zegarami. Wyznają zasadę - śpiesz się powoli.
Trochę żałuję, że tak swobodnego, niestresującego podejścia do czasu nie mogę wcielić w życie w Polsce.
Jeśli trafię do Tunezji - to pojadę Twoimi śladami. Jej południowa część naprawdę robi wrażenie. Co raz bardziej ciągnie mnie do pustynnych państw. Gratuluję odwagi i chęci podróżowania własnymi drogami, pięknie.
OdpowiedzUsuńCo do odwagi, to czasami ona sama mnie zaskakuje. Jakoś tak nie mam stracha by zwiedzać "skomplikowane politycznie kraje". No może nie pojechałabym do państw, gdzie trwa wojna.
UsuńA Tunezyjczycy są niezwykle uprzejmi i pomocni, podróżowanie po tym kraju to przyjemność. A jeśli zna się język francuski to wtedy łatwiej poruszać się, dopytać. Ale to też nie jest przeszkodą, wystarczy mapa, uśmiech i pozytywne nastawienie, ale ten zestaw podróżny dotyczy chyba wszystkich krajów. Pomijam kwestię idiotów, którzy chcą zmieniać rzeczywistość poprzez zamachy, to jest zupełnie inna kwestia. Gdyby rozpatrywać to w kategoriach bezpieczeństwa w danym kraju, to chyba nikt nie może zapewnić stuprocentowego spokoju w żadnym miejscu na kuli ziemskiej.
Tunezję polecam zobaczyć ze wszystkich stron, od Libii, aż do Algierii, zachwycić się Wielkimi Słonymi Jeziorami, oazami, szerokimi plażami,pustynią, górami, poczuć historię Imperium Rzymskiego, Fenicjan, zobaczyć czy "Hannibal nie stoi u bram". Ech, można tak długo zachwycać się Tunezją. :))
Chyba do tej pory Tunezja kojarzyła mi się z wczasami i ograniczeniem nad morzem ... a u Ciebie same zachęty i jeszcze język francuski... to dla mnie większa ilość znanych słów niż w innych językach /choć marny ze mnie poliglota/ - przynajmniej liczebniki i jedzenie ogarnę w sporej mierze :)Bravo à la Tunisie.
UsuńO, to Olu nie będziesz miała żadnego kłopotu z porozumieniem się w Tunezji. W Tunezji prawie wszędzie są napisy w dwóch językach, arabskim i francuskim, podobnie jest z liczebnikami, bo my przecież korzystamy z liczb arabskich. Chyba gorzej ma się sprawa w Iranie, tam Persowie stosują własną kaligrafię i potrzeba trochę czasu by jakoś rozszyfrować ich pisownię.
UsuńWiększość hoteli w Tunezji rzeczywiście usytuowana jest nad morzem, ale "niepokorne dusze podróżników" wykombinują sposób by nie tylko podziwiać plaże i smakować drinki w barze przy basenie hotelowym. Świat jest tak piękny, że szkoda życia na leżing i plażing, choć i ten jest czasami potrzebny. Bon voyage en Tunisie!
Coś z tą Tunezją jest na rzeczy - ostatnio trafiłam na ciekawe informacje o Muzeum Bardo w Tunisie. Wzbudziło na tyle zainteresowania, że trafiło na listę do zobaczenia koniecznie. A Ty tam trafiłaś?
UsuńGdy byłam pierwszy raz w Tunezji to Muzeum Bardo było nieczynne z powodu remontu. Późniejsze moje wyjazdy do Tunezji były ulokowane dość daleko od Tunisu. Udało mi się jednak zobaczyć część ekspozycji tunezyjsko-rzymskich mozaik w nowo wybudowanym muzeum na terenie Kartaginy.
UsuńSmutną historię ma Muzeum Bardo ze względu na zamach terrorystyczny w 2015 roku, kiedy to zginęło 23 turystów, w tym także z Polski. Okropne szaleństwo ludzkiej nienawiści nie zna granic!
Doczytałam się, że wszystkie ofiary zamachu zostały upamiętnione dedykowaną tablicą. Swoją drogą ciekawe co wykluje się z tego mojego trafiania na ciekawe teksty o Tunezji. Przecież przypadków nie ma ...
UsuńNa pewno podróżnikami małymi i dużymi opiekuje się anioł wędrowniczek. Mam tyle ciekawych i niewytłumaczalnych przypadków, dlaczego właśnie w dane miejsce jadę a nie inne, że czasami jestem tym anielskim planowaniem przerażona. Mój anioł plan podróży przeważnie ma ustalony i wie w którym kierunku ma mnie popchnąć i gdzie pokierować. Jestem taką marionetką w jego skrzydłach, ale uwielbiam te nieplanowane wyjazdy, które im bardziej są nieogarnięte tym bardziej stają się ciekawsze. Czasami chcę usłyszeć jakiś podszept anioła gdzie tym razem się wybiera, ale coś mi się zdaję, że on też czasami stosuje zasadę ad hoc. A jego podpowiedzi dotyczą szczególnie książek, które w przedziwny sposób trafiają w moje ręce. Wiele moich podróży zainspirowała właśnie literatura. To na pewno są anielskie podszepty bym nie byłam całkowitą ignorantką podczas wyjazdów, bym nie przyniosła wstydu aniołowi, który będzie przekładał sprawozdanie w Niebie jak jego podopieczna sprawuje się podczas zwiedzania świata.
UsuńI chyba Ty także Olu masz takiego anioła, który podsuwa Tobie ciekawe artykuły podróżnicze i inspiruje do kolejnych wyjazdów w okiełznane nieznane. :))
:)
OdpowiedzUsuń