czwartek, 21 grudnia 2017

"Nie ma nic lepszego nad wodę" - cudowny środek leczniczy z Budapesztu.

"Ariston men hydor" - Nie ma nic lepszego nad wodę - słowa greckiego poety Pindara. 

Pozostaję w temacie uzdrawiającej mocy wody.
Poprzednie moje posty opowiadały o nietypowym spa w  Pamukkale Hierapolis w Turcji, a także o uzdrawiającej duszę i ciało  Zatoce Balos na Krecie, która jest także nazywana "Uśmiechem Trzech Mórz".
Tym razem zapraszam do Budapesztu, gdzie znajdują się niepowtarzalne źródła leczniczej wody, które zostały zaprzęgnięte do reperowania nadszarpniętego zdrowia, lub też utrzymywania go w dobrej kondycji. I nie chodzi tutaj o wody uroczego Dunaju, który malowniczo wije się między Budą i Pesztem.
Budapeszt jest niezwykle fotogeniczny, a gdy jeszcze budapesztańskie niebo zdobi tęcza przeglądająca się w falach Dunaju, to taki widok jest wręcz cukierkowy.
O Budapeszcie śmiało można napisać, że wodą stoi. Oprócz płynących majestatycznie wód Dunaju bije w mieście 123 źródeł leczniczej wody. Nie są to wody wypływające z rzeki, ale z odwiertów pradawnego Morza Panońskiego, które znajduje się pod "podłogą" stolicy Węgier.

czwartek, 30 listopada 2017

"Na niepogody duszy mej" idealne są plaże Krety.

Tym razem rozpoczynam post poetycko :)))
Uwielbiam poezję Agnieszki Osieckiej, a z każdym kolejnym rokiem, który zaznacza swoją obecność w moim życiowy kalendarium, teksty pani Agnieszki trafiają do mnie ze zwielokrotnioną siłą. Taką moc posiada tylko bardzo dobra poezja.
Szczególnym sentymentem darzę wiersz "Wielka woda". Chyba wszystkim moim znajomym, w ramach życzeń, podarowałam  ostatnią zwrotką wiersza, bo te strofy potrafią koncertowo zastąpić banalne i sztampowe życzenia.
"Taką mnie ścieżką poprowadź,
  gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
  i gdzie muzyka gra.
  ... i nie daj mi, Boże, skosztować
  tak zwanej życiowej mądrości,
  dopóki życie trawa."
Ale co ma wspólnego wiersz Agnieszki Osieckiej z kreteńskimi plażami?

czwartek, 23 listopada 2017

Tam gdzie spotyka się raj z piekłem czyli Hierapolis w Turcji.

                                         "W żywiole powietrza, lądu, morza, i pieczar podziemia
                                           Żeby przez krótką chwilę nie było śmierci
                                                           I czas nie rozwijał się jak nitka z kłębka rzuconego w przepaść"                                                                          "Ogrody ziemskich rozkoszy"
                                                                          Czesław Miłosz
Jest wiele miejsc na świecie, które kojarzą się z przysłowiowym Rajem, Edenem, Elizjum; są także takie miejsca, które nie mają nic wspólnego z sielanką i błogostanem. Mam na myśli   ziemskie przybytki piękna, luksusu, zachwytu i takie miejsca, o których mówimy - że "moja noga więcej tam nie postanie". Pomijam tereny objęte wojną, terrorem, klęskami, kataklizmami - bo to zupełnie inny rozdział relacji człowiek - przyroda - cywilizacja - człowiek. Wspomniałam o tym, bo nie chcę, aby ktoś mi zarzucił, że zbytnio idealizuję rzeczywistość, lub też nie dostrzegam ziemskich tragedii. Dostrzegam i to bardzo, ale trudno jest nieustannie rwać włosy z głowy i zamieniać się w płaczkę, która roni łzy nad tragediami świata. Trzeba zwracać uwagę na zło, ale nie należy go gloryfikować.
Pośród wielu kamyków, które tworzą ziemską układankę dobra i zła, znajdują się puzzle, które są barwne, kolorowe i pełne uśmiechu. Taki rewers i awers o odmiennych obliczach, ale jednak tworzących nierozerwalną całość. Zanim pospaceruję po "ulicach"  Hierapolis trochę "pofilozofuję" czym dla człowieka jest szczęście i dobro. Ot, dopadła mnie taka refleksja. :)

Bazylika Bizantyńska w Hierapolis
Ano właśnie, każdy z nas odbiera szczęście inaczej, bo... każdy z nas jest inny.
Za czasów Sokratesa, uważano, że aby być szczęśliwym człowiek musi się uwolnić od wszelkich luksusowych dóbr materialnych. Aha, już to widzę, jak ludzie pozbywają się luksusowych gadżetów, lub też luksusu dotykającego ciało i duszę, aby stać się szczęśliwym. Na pewno w jakimś stopniu stajemy się więźniami tego co cywilizacja nam oferuje, a luksusem w dzisiejszych czasach jest bycie np. całkowicie wolnym. To jest dopiero luksus. Na taki dobrowolny, świadomy "dobrobyt" bez dobrobytu stać tylko nielicznych.  A kto ma określać granicę naszej zachłanności na posiadanie i doświadczenie luksusu?  Z własnego doświadczenia wiem, że żadna reglamentacja towarów i wszelakich usług nie ma pozytywnego wpływu na człowieka. Chyba do dziś nie zostało rozstrzygnięte ile i czego potrzeba człowiekowi do szczęścia. Czy warto być minimalistą we wszystkich  dziedzinach życia, czy też opływać we wszelakie dobra?

sobota, 28 października 2017

Pamukkale - bardzo "higieniczne i medyczne" miejsce w Turcji.

Już dawno przymierzałam się do napisania postu o tureckim Pamukkale, krainie bieli i nieziemskich widoków. Ale jak to czasami u mnie bywa wybór blogowych tematów podpowiada mi mój osobisty Anioł.
Tak było i w tym przypadku.
Najpierw zajęłam się   Meteorami w greckiej Tesalii, opowieścią o Centaurach i Chironie, aby w dziwny sposób znaleźć się w Pamukkale w Zachodniej Anatolii. Na takie połączenie tematów i miejsc sama nigdy bym nie wpadła :))


Moją opowieść opatrzyłam dość dziwnym nagłówkiem: "Pamukkale - "higieniczne i medyczne" miejsce w Turcji"- dlaczego właśnie takie? Ano właśnie, muszę ponownie zawitać do Tesalii w Grecji, by spotkać się z  wyjątkowym centaurem - Chironem.

sobota, 21 października 2017

Świątynie zawieszone pomiędzy Niebem a Ziemią czyli Meteory w Grecji.

Jakiś czas temu napisałam post o świątyniach umieszczonych na skałach, o Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie i o maleńkim kościółku w Katskhi w Gruzji.
Jest wiele świątyń, które swoje mury opierają na skałach, lub skrywają je w swoich wnętrzach. Do tej grupy kościołów należą na pewno Meteory znajdujące się w Grecji na Nizinie Tesalskiej.

Meteory i klasztor św. Mikołaja Odpoczywającego ( lewa strona) i klasztor Warłaama
Tesalia, Meteory, widok na miasto Kalambaka, Grecja
Tesalia to wyjątkowa kraina, gdzie historia w przedziwny sposób jest zakotwiczona w mitologii. Uwielbiam przenosić się do czasów tak bardzo odległych, gdzie mity  cudownie łączą się ze współczesnością.

niedziela, 3 września 2017

"Uważaj, to nie chmury, to pałac"... - opowieść o dwóch kontrowersyjnych budynkach Rygi i Warszawy.

Chyba każdemu z nas przydarzyło się otrzymać niezbyt trafiony prezent. A to szalik przypominający łowicki dywanik, a to sweterek z wydzierganym reniferem, a to kolejną parę skarpet w krzykliwe wzory... Czasami takie prezenty lądują na dnie szafy lub zmieniają adres i właściciela.
A co zrobić z prezentem, którego nie można upchnąć do szuflady, garażu czy zastosować manewru w postaci "przechodniego proporca"?
A jeśli jest to ooogrooomny budynek- prezent?
Można go zburzyć, przebudować, polubić, zaakceptować - opcji jest wiele, aż po nienawiść, złość i frustrację.
Takimi budynkami z pewnością są Pałac Kultury i Nauki w Warszawie i Pałac-Wieżowiec Akademii Nauk w Rydze, są to podarunki od "dobrego wujka" Stalina i narodu radzieckiego. Takich podarków bratnie kraje otrzymały więcej. "Cudne" prezenty możemy zobaczyć  także w Pradze, Bukareszcie, Kijowie.
Wieżowce z Rygi i Warszawy są swoistymi pamiątkami po epoce stalinowskiej.
Pałac Kultury i Nauki w Warszawie
Pałac Akademii Nauk w Rydze, Łotwa
Może zacznę od prezentu znajdującego się w Rydze.
Wieżowiec został podarowany Łotyszom w ramach wielkiej bratniej miłości. Budynek miał symbolizować wielkość przyjaźni, pokazywać zarazem kto tu rządzi i rozdaje karty.

sobota, 19 sierpnia 2017

"Ja to mam szczęście... że w tym momencie żyć mi przyszło w kraju nad Wisłą..."

Sporadycznie komentuję sytuację polityczną na oficjalnych stronach internetowych i jest to mój pierwszy raz na moim blogu, kiedy zabieram głos na temat bieżących wydarzeń znad Wisły.
Z uwagą śledzę scenę polityczną bo każda decyzja polityków pośrednio ma wpływ na moje życie. Stanowienie prawa, podatków,  uchwalanie budżetu kraju, zabieranie głosu na arenach politycznych świata... to wszystko mniej lub więcej mnie dotyczy.
Odwracanie się plecami, niezabieranie głosu, brak refleksji lub mruczenie pod nosem "mnie to nie dotyczy", tak naprawdę jest milczącą zgodą na to co czynią politycy, którzy otrzymali mandat od społeczeństwa, a także i zapłatę wypłacaną przez podatników.
Żeby mieć ogląd i pogląd na jakiś temat  wertuję wszelaka prasę i tę z prawej strony jak i z lewej. Nie dziwię się, że obywatele innych państw gubią się jak to jest  w Polsce, jeśli sami Polacy mają skrajne opinie na ten sam temat i to chyba we wszystkich dziedzinach życia społecznego.
Nie ukrywam, że bliższa memu sercu i duszy jest prawa scena polityczna, której  kibicuję od wielu lat. Staram się zawsze wysłuchać wiele opinii, ale ostatnio tzw. opozycji zupełnie nie rozumiem.
Oprócz zmiany LEGALNIE wybranych polityków w DEMOKRATYCZNYCH wyborach nic merytorycznego nie potrafią zaproponować. Chcą aby, tak jak powiedziała Agnieszka Holland, "było tak jak było" czyli jak?
Tak, żeby wąska grupa ludzi czerpała zyski z "teoretycznego państwa", aby wszystko upadało i przynosiło straty, aby państwowa kasa świeciła pustkami, aby wysprzedać za grosze państwowy majątek, by kraj się wyludniał a Polacy pracowali do śmierci, aby twórcy przekrętów - paliwowych, VAT-owskich, reprywatyzacyjnych, z wszelkimi funduszami prześcigały się w ograbianiu Polski, aby edukacja dzieci zmierzała do tego aby przyszły obywatel potrafił tylko postawić przysłowiowy krzyżyk podczas wyborów, aby śmiano się z historii, symboli Polski, aby drwiono z patriotyzmu?
A już zupełnie nie rozumiem jak w  katolickim kraju, który przyjął chrześcijaństwo w X wieku, obrażano katolików nad Wisłą i to przez współobywateli.
Nie chodzi mi o światopoglądy, ale o MOJE PRAWO do wyznawania religii, którą otrzymałam w spadku od moich przodków.
Będąc w Warszawie wybrałam się 10 sierpnia na comiesięczne obchody pamięci o ofiarach, które zginęły w katastrofie smoleńskiej. Jak do tej pory relacje z tych wydarzeń widziałam tylko w relacjach telewizyjnych różnych stacji zależnych i niezależnych. Chciałam doświadczyć tego osobiście.
Przeraziły mnie barierki, które ogradzały Polaków, bramki z wykrywaczami metalu, aby wejść na mszę św. do katedry św. Jana w Warszawie, multum policji, służb mundurowych, ochrony.


To nie uczestnicy marszu pamięci byli zagrożeniem, ale sfrustrowana wszelaka opozycja.
Oj, nasłuchałam się obelg, wyzwisk, wulgaryzmów ... tylko dlatego, że NIE stałam ramię w ramię z ubecją, totalną opozycją, wojującymi feministkami, obywatelami RP, donosicielami, podżegaczami do walki zbrojnej, majdanu, zabijania, obrońcami drzew i bóg wie jeszcze kogo i czego i nie przypięłam się łańcuchem do kolumny Zygmunta.
zdj. Maciej Luczniewski

Usłyszałam, że jestem idiotką, obrzydliwym katolem, przygłupem, a nawet faszystką, jestem pozbawiona tolerancji, brak mi współczucia, rozumu, że nie chcę w moim kraju roszczeniowych ekonomicznych emigrantów, prawicowym pospólstwem, totalnie ogłupiała, polaczkiem...

środa, 19 lipca 2017

"Mam, tak samo jak ty, miasto moje, a w nim najpiękniejszy mój świat, najpiękniejsze dni"... A może - wsi spokojna, wsi wesoła?

Nie mogłam się zdecydować na tytuł mojej kolejnej blogowej opowieści.
Bardzo przepraszam Marka Gaszyńskiego, za to, że do tekstu "Sen o Warszawie", dodałam także pytanie o wieś.
Za nic w świecie nie chce brukać songu o Warszawie, który także jest hymnem klubu sportowego Legia Warszawa i kto raz słyszał piosenkę w wykonaniu Czesława Niemena śpiewaną prze kibiców, zrozumie, że ta piosenka jest wyjątkowa.
Ale to właśnie ta piosenka chyba najbardziej obrazuje miłość do małej miejskiej ojczyzny. No, może jeszcze piosenka T.Love, która wspomina o wiośnie pachnącej spalinami. :))
Dla tych z kolei, którzy kochają wieś wybrałam wiersz Jana Kochanowskiego "Wsi spokojna, wsi wesoła", aby ułagodzić dwa fronty - miejski i wiejski.
Które miejsce jest idealne do życia, wieś czy miasto? Gdzie szukać spokoju, szczęścia i idealnych warunków do zamieszkania?
Ten post nie będzie odpowiedzią, ale pozwoli choć w minimalnym stopniu zrozumieć zakochanych w mieście lub wsi i wybory mieszkańców, którzy mieszkają w różnych tzw. jednostkach podziału administracyjnego.
Jestem mieszczuchem, który/która mieszka od urodzenia w mieście. Nigdy nie marzyłam, aby zamieszkać na wsi. Ba, nawet nie marzyłam, aby spędzić tam wakacje. O ile sobie przypominam, to na wsi spędziłam "całą" dobę dopiero w dorosłym życiu. Wiem, że usłyszę , że nie wiem co straciłam, że wiele mnie ominęło. Może i tak, a może i nie.
Mała Huta na Suwalszczyźnie
Okolice Szczyrzyca w Beskidzie Wyspowym
Na pewno mnie ominęły sianokosy, żniwa rodem z powieści "Noce i dnie", "Nad Niemnem" czy autentyczny folklor jak w  powieści Reymonta "Chłopi"...
Ja jednak będąc dzieckiem wolałam pasjonować się przygodami bohaterów z filmu "Siedem stron świata" , "Wojna domowa", "Czterdziestolatek". Miałam w czasie dzieciństwa tyle atrakcji w mieście, że nie zakiełkowała we mnie tęsknota za byciem "Panią na zagrodzie". Hmm, no może przez chwilkę marzyłam jakby to było "cudownie" mieszkać na wsi. :)) I aby było śmiesznie to obecnie mam letnią hacjendę na ... wsi.

sobota, 15 lipca 2017

Opowieści z przedmieścia, czyli to i owo o Rabacie na Malcie.

Rabat na Malcie.
Zacznę od definicji słowa "przedmieście". Według słownika języka polskiego "przedmieście" oznacza peryferyjną dzielnicę, obszar zabudowany bezpośrednio przylegający do dużego miasta.
I jak mam teraz poprawnie zdefiniować Rabat - przedmieście Mdiny, jeśli Mdina ma ok. 400 (!) mieszkańców, a przedmieście -  Rabat 11 tyś.? :))
Nawiązując do historii któregoś z miast maltańskich tak naprawdę odkrywa się  historię Wysp Maltańskich. Trudno jest weryfikować kalendarz dat dotyczący np. Rabatu w oderwaniu od dziejów Malty, bo przecież jest to bardzo mały kraj, i to co się dzieje na jednym krańcu państwa dotyczy także przeciwległego zakątka Malty.
Wyspy Maltańskie należą do jednych z najmniejszych państw świata.  Na 236 państw, Malta zajmuje 204 miejsce. Wyprzedzają ją tacy obszarnicy jak Watykan, Liechtenstein, Malediwy... Ale co ciekawe, Malta zajmuje 8 miejsce na świecie pod względem gęstości zaludnienia, z czego połowa mieszkańców tego kraju mieszka w stolicy - Vallettcie.
Historia Rabatu to dzieje 2000 lat.
Za czasów panowania Rzymian na Malcie Mdina i Rabat były jedną "aglomeracją". Za czasów panowania arabskiego, które trwało na Wyspach Maltańskich od 870 roku do 1090 roku, Mdina została otoczona murami i głęboką fosą.  I w ten sposób Rabat stał się  przedmieściem pierwszej stolicy Malty. Otoczona murami Mdina, usytuowana na niezbyt wysokim wzgórzu, nie miała zbytnio miejsca na rozwój wzdłuż i wszerz ( Mdinę opisałam tutaj). Za to przylegający do niewielkiego miasta zabudowania znajdujące się za murami i fosą stolicy, mogły swobodnie rozwijać żagle urbanistyczne. I tak oto uczeń przerósł mistrza i Rabat stał się oddzielnym miastem.
Co ciekawe na Malcie były dwa Rabaty. Jeden, o którym będzie ten post, umiejscowiony jest na wyspie Malta  a drugi był na wyspie Gozo. Stolica Gozo do roku 1897 nosiła właśnie nazwę Rabat. Z inicjatywy biskupa Pietro Pace, z okazji 60 lat panowania królowej Victorii, stolica Gozo została przemianowana na Victorię. 

Rabat na wyspie Malta
Dawny Rabat, obecnie Victoria na wyspie Gozo
Mapka Rabatu i Mdiny
Nazwa miasta Rabat, oznacza "miasto za murami", a pełna nazwa Ribat al-Fath oznacza "miasto zwycięstwa".
W 1090 roku  Maltę zdobył władca Sycylii Roger I pochodzący z rodu Hauteville, to on wg legendy nadał charakterystyczny dwubarwny herb Wyspom Maltańskim. Na herbowej tarczy Hautevillów widnieje biało-czerwona szachownica.

piątek, 30 czerwca 2017

Mdina na Malcie - miasto ciszy, gdzie nie zawsze jest cisza.

Malta...
To państwo kojarzy mi się z nietuzinkową bombonierką, w której wnętrzu ukryte są cudowne pralinki, każda o niepowtarzalnym smaku i na dodatek przepięknie opakowane. Każda złocista pralinka to niepowtarzalne miasteczko/miasto. Maltę także nazywa się "Miodową Krainą", nie ze względu na słodycz, a ze względu na złocisty odcień skał, domów, budynków. Parafrazując to złocista Malta jest niezwykle apetyczna i smakowita. :))
Słowo miasto, w odniesieniu do maltańskich miejscowości jest lekkim nadużyciem, bo przecież cały kraj to powierzchnia naszej Warszawy, np. największa wyspa kraju, czyli Malta, ma rozmiary 27 km x17 km.  Malta ma obwód ok 200 km, ze wszystkich stron otaczają ją wody Morza Śródziemnego. Stąd do Tunezji jest 286 km a do Sycylii 86 km, jest to najdalej na południe wysunięte państwo europejskie składające się z siedmiu wysp tworzących archipelag Wysp Maltańskich. Mimo, że jest to malutki kraj, to może poszczycić się historią sięgającą wielu wieków. Tutaj władzę sprawowali Fenicjanie, Kartagińczycy, Rzymianie, Bizantyjczycy, Francuzi, Brytyjczycy.
Tak, w bardzo minimalistycznym streszczeniu, opisałam Maltę
A którą pralinką/miastem, najpierw się rozkoszować?... wybieram Mdinę, dawną stolicę tego niewielkiego kraju.
Mdina jest wyjątkowym miejscem na mapie świata, a maltańskie kołatki to wdzięczny temat do fotografowania.
Zanim Mdina stała się Mdiną, to wcześniej nazywała się inaczej.
Fenicjanie nazywali ją Maleth -  co znaczy "miejsce schronienia", Rzymianie Melita, Arabowie - Mdina - czyli "miasto otoczone murami", a przedmieścia Mdiny nazywali rabat. Dzisiaj Rabat to oddzielne miasto, które od Mdiny odgradza tylko ulica z przystankiem autobusowym.
Mdinę nazywano także - Citta Vecchia (Starym Miastem), Najwyższym Miastem ( ta nazwa obowiązywała w średniowieczu), Citta Notabile  (Miastem Szlacheckim).

poniedziałek, 29 maja 2017

Beja - najgorętsze (i nie tylko) miasto Portugalii.

Poprzedni mój post "pochodził" ze wschodniego krańca Europy, Stambułu, a teraz zapraszam na przeciwległy kraniec Starego Kontynentu, do Portugalii, do miasta , które chyba jest najgorętszym miastem Europy.
Beja (czyt. Beża) jest to typowe /nietypowe miasto w Portugalii.
Typowe portugalskie miasto, bo można tutaj zobaczyć, kościoły, zamek, muzea, płytki azulejos, architekturę manuelińską, urocze kamieniczki, posmakować portugalskich smakołyków...
A nietypowe, ponieważ Beja to pod wieloma względami miasto z przedrostkiem naj.
Jest to NAJwiększe miasto prowincji Baixo Alentejo.
Panują tutaj NAJwyższe temperatury w Portugalii, latem słupek rtęci często sięga 40-50 stopni C.
W Beja znajduje się NAJwyższa zachowana wieża zamkowa na całym półwyspie Iberyjskim, jeden z NAJstarszych kościołów sprzed panowania mauretańskiego.
Tutaj powstały NAJpiękniejsze listy miłosne pisane przez kobietę.
W Beja znajdują się NAJpiękniejsze w Portugalii wnętrza pokryte płytkami azulejos, a z Alentejo pochodzą dwaj bracia  Arruda, którzy są uznawani za NAJbradziej uzdolnionych mistrzów sztuki manuelińskiej. 
Córka księcia Beja, Leonora Viseu, która urodziła się w Beja, jest uważana na NAJbardziej idealną królową.
Było to NAJbardziej izolowane edukacyjnie miasto w Portugalii (oczywiście dotyczy to minionych lat). 
Całe szczęście, że odwiedzając Alentejo i Beję nie doświadczyłam "najwyższych temperatur" w Portugalii. :)) Nie cierpię paraliżujących upałów, gdy każdy haust powietrza potrafi parzyć krtań i płuca, gdy wysoka temperatura spowalnia życiowe funkcje.


Portugalski poeta, Fernando Pessota, pisał, że jeśli istnieje piekło, to właśnie je odnalazł w Alentejo. Jeśli  ktoś chce posmakować przedsionka piekła to na pewno powinien odwiedzić Beję w sierpniu. :)))
Nie dziwię się, że mieszkańcy portugalskiego regionu Alentejno czasami mogą przegrać w sprincie z żółwiami czy ślimakami. Ale jak w takim upale normalnie funkcjonować? Co ciekawe, zimno-chłodni Portugalczycy z innych rejonów kraju o mieszkańcach Alentejo mają  dość ciekawe spostrzeżenia i o mieszkańcach najgorętszego kraju tworzą całe mnóstwo dowcipów, przypominających nasze rodzime o blondynkach, babie u lekarza, czy też o Wąchocku. 
"Po czym poznać, że robotnik w Alentejo skończył dzień pracy? Po tym, że wyjmuje ręce z kieszeni", "Filozofia alentejana - myślę, więc...jestem zmęczony!", "Czemu alentejos zakładają pidżamę do jazdy na motorze? By "kłaść się na zakrętach".

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Stambuł i Dom - Muzeum Adama Mickiewicza.

 "Wyznam Pani nawet, że nie bez pewnej przyjemności zatrzymywałem się w niektórych dzielnicach miasta, które mi się zdawały zupełnie podobne do dzielnic mego rodzinnego miasteczka litewskiego. Proszę sobie wyobrazić na przykład plac targowy, pokryty warstwą nawozu i pierza, gdzie się spokojnie przechadzają kury, indyki i wszelkiego rodzaju stworzenia wśród gromad drzemiących psów. Aby jednak dostać się z tego placu do nas, trzeba było iść uliczkami, które wydały mi się tak prymitywne i tak malownicze..."
Adam Mickiewicz
21 X 1855 r Konstantynopol
List do Wiery Chlustin
 
W poprzednim poście (tutaj) odwiedziłam Zosie i Nowogródek na Białorusi, gdzie Adam Mickiewicz urodził się i spędził dzieciństwo.A teraz zapraszam do Stambułu, gdzie nasz wieszcz narodowy w dziwnych okolicznościach rozstał się z życiem w dniu 26 listopada 1855 roku.

Nie będę w tym poście przybliżała historii miasta dwóch kontynentów, to jest nie lada wyzwanie dla historyków, orientalistów, a mój post blogowy jest tylko małą zachętą do drążenia i poznawania ciekawostek tego świata.

Muzeum Adama Mickiewicza w Stambule, dzielnica Beyoğlu/Pera, oddział Muzeum Sztuki Tureckiej i Islamskiej w Stambule, Turcja

Za czasów Mickiewicza Stambuł był Konstantynopolem. Obecna nazwa obowiązuje od 1930 roku i w wolnym tłumaczeniu oznacza "do miasta".
Adam Mickiewicz opuścił Paryż 11 września 1855 roku, a 22 września na parowcu "Tabor"przybył do Konstantynopola w celu utworzenia polskich oddziałów/legionów (legionistami mieli być w przeważającej większości Żydzi), które miały walczyć w wojnie krymskiej (1853-1856) przeciwko Rosji po stronie Turcji - to jest wersja nieoficjalna celu podróży. Mickiewicz miał także pogodzić Michała Czajkowskiego, który dowodził legionami sułtańskimi podległymi Turcji i Władysława hr. Czartoryskiego dowodzącego legionami podległymi Anglii.

niedziela, 19 lutego 2017

Zaosie, Nowogródek na Białorusi i... Adam Mickiewicz.

24 grudnia (1798 r.), w wigilię Świąt Bożego Narodzenia, przypadła kolejna rocznica urodzin Adama Mickiewicza, 12 lutego (1799 r.) chrzest poety, a 13 lutego (1834) oficjalne zakończenie pisania poematu "Pan Tadeusz". Z tych okazji, których rocznice przypadają zimową porą zapraszam do Zaosia i Nowogródka na Białorusi.
Adam Mickiewicz i romantyzm jest to idealna synchronizacja wyjątkowej postaci z intrygującą epoką, która to zapisała złotymi zgłoskami swą bytność w dziejach nie tak odległej historii.
Romantyzm to z pewnością ciekawa i niebanalna epoka. Epoka szalonych pomysłów, ludzi o niebanalnym życiu, nierealnych/realnych marzeń, talentu i geniuszu okupionego cierpieniem, targanego przez zawirowania ówczesnej historii. Bo przecież słowo "romans", "romant" oznacza przygody, miłosne opowieści pełne niezwykłych cudowności czy też doświadczanie czegoś niepodobnego do rzeczywistości, niezwykłego piękna, a to wszystko razem ma za zadanie rozbudzać i rozpalać wyobraźnię.
Idealnym przykładem takiej osoby, która żyła w burzliwej, miotanej szalonymi uczuciami i namiętnościami epoce jest... Adam Mickiewicz.

Zaosie, dom rodziny Mickiewiczów, Białoruś
Dworek Mickiewiczów w Nowogródku, Białoruś
Aby poznać życiorys pana Adama potrzeba wielu lat studiów, a dzieje jego żywota z pewnością nadają się do napisania ekscytującej powieści. Bo przecież Adam był nietuzinkowym człowiekiem obdarzonym geniuszem, a także niebanalnym życiem od samego początku po kres dni.
Do dnia dzisiejszego naukowcy i badacze życia Adama Mickiewicza nie rozwikłali zagadki gdzie tak naprawdę przyszedł na świat nasz wieszcz narodowy - w Zaosiu czy Nowogródku (oba miejsce na Białorusi), a może w zupełnie innej miejscowości, zaś śmierć poety też nie była tak bardzo jednoznaczna - cholera, otrucie, zamach, wylew krwi do mózgu? A gdy do tego  doda się kilka pogrzebów pana Adama, to można sobie wyobrazić jak  burzliwych było 57 lat życia Mickiewicza. O tajemniczej śmierci poety w Stambule napisałam tutaj.