piątek, 1 maja 2015

Talent, geniusz, szaleństwo i ... arcydzieło.


Do refleksji, czym jest talent w powiązaniu z szaleństwem, skłoniła mnie książka Mirandy Glover "Arcydzieło".
Sięgnęłam po tę pozycję zaintrygowana okładką, na której widniała układanka puzzli z fragmentów kobiecych twarzy, a także słowami Leonarda da Vinci, które zapraszają do głębszego poznania intencji twórczych malarzy.
"Dobry malarz musi malować dwie podstawowe, jak to się mówi, rzeczy: człowieka i jego intencje. To pierwsze jest łatwe, drugie zaś - trudne"- Leonardo da Vinci

Miranda Glover i jej książkowa bohaterka - Esther Glass, uchyliła mi rąbka tajemnicy świata sztuki współczesnej. Nowatorskie pomysły, zabawa w odkrywanie nowych wizji artystycznych, krążący pieniądz wśród mecenasów sztuki, marszandzi, układy wzajemnej adoracji, media i reklama... to wszystko składa się na funkcjonowanie nowatorskiej sztuki we współczesnym świecie.
Przyznaję się, że niezbyt przepadam za odwiedzinami w tzw. nowoczesnych galeriach sztuki... bo po prostu nie rozumiem, nie umiem odczytać i rozszyfrować dzieł, w szerokim tego znaczeniu, tam umieszczonych. Aby "podziwiać" eksponaty twórców nowoczesnej sztuki potrzebna jest instrukcja "obsługi" i krótka notka- co autor dzieła miał na myśli. No cóż, wtedy nie jest to dla mnie intymna zabawa ze sztuką, ale trójkąt, gdzie ciągle słyszę szepty twórcy, że to, a to miał na myśli tworząc dzieło, że tak trzeba patrzeć i odczuwać. I gdzie w tym wszystkim jest subtelna nić łącząca widza i sztukę, gdzie spotkania z ponadczasowymi arcydziełami, które nie potrzebują tłumaczeń i wyjaśnień, gdzie czytelne intencje artysty, o których wspominał Leonardo w rozważaniach o sztuce?
Trudno jest teraz o takie dzieła sztuki. Miranda Glover w swej książce to potwierdziła. Sztuka perfomance, Fluxus, happeningi  są oddalone o miliony lat świetlnych od dzieł dawnych mistrzów. W pewnym sensie rozumiem artystów i chęć pokazania czegoś nowego i nowatorskiego, ale jak dla mnie jest to tylko sztuka chwili, tymczasowa, która mija nie pozostawiając trwałego śladu łączącego widza z dziełem.
Jak np. odnieść się sztuki Jeffa Koons'a, którego dzieła osiągają na aukcjach milionowe ceny; jak np. plastikowy królik, którego sprzedano za 80 milionów dolarów?
Ciekawe jest to, kim są ludzie, którzy za taki kicz potrafią zapłacić tak wiele? - to jest interesujący temat dla socjologów, psychologów... i urzędów skarbowych. 
różowy królik Jeffa Koons'a

 Kolejne "dzieło" Jeffa Koons'a
Jeff Koons i jego "arcydzieło"
Aby powstało ARCYDZIEŁO potrzebny jest talent, geniusz i szaleństwo, czasami z domieszką choroby, nałogów, uzależnień . Tylko taka mieszanka wyzwala bezkresne emocje, wizje, obrazy, które zachwycają wiele pokoleń. Także Miranda Glover przyznała, że arcydzieła malarzy z dawnych epok mają to coś, błysk geniuszu i talentu, które są intrygujące, tajemnicze i zachwycające i nie podlegają przedawnieniu mimo upływu lat. W książce spotkamy się z dziełami Hansa Holbiena, Edouarda Maneta, Jeana Ingresa, Rafaela, Jamesa Whistlera, Gustawa Klimta , Lonarda da Vinci ... i bohaterkami ich dzieł.
To właśnie kobiety - muzy malarzy, były i jak sądzę, są nadal natchnieniem dla twórców. To kobiecy urok, tajemniczość, uroda ... zerkają na nas - odbiorców- z płócien, rzeźb, rycin.
Najsłynniejszą kobietą z obrazu bez wątpienia jest Mona Lisa Leonarda da Vinci
Madonna Liza
Obecnie obraz jest wyceniony na - 743.000.000$!  Taka cena może być przyczyną bólu głowy.
Nikt przed Leonardem, ani później nie namalował takiego Arcydzieła, w którym można odnaleźć geniusz twórcy - grę kolorów, cieni, linii, zabawę perspektywą, tajemnicę uśmiechu, urok kobiety.
Bo i trudno spotkać w historii świata tak utalentowanego człowieka jakim był Leonardo da Vinci. Oprócz genialnego wszechstronnego talentu ( chyba łatwiej jest wymienić rzeczy, którymi Leonardo się nie zajmował), miał także mroczną tajemnicę- uwielbiał otaczać się młodymi chłopcami. Twierdził, że są to jego uczniowie, ale jak historia pokazuje, pod jego "opiekuńczymi" skrzydłami nie wykształcił się żaden adept malarstwa.
Tak na marginesie, trudno jest podziwiać w Luwrze Monę Lizę, która jest ukryta za szybą pancerną, w lekko przyciemnianej sali, gdzie tłumy widzów kłębią się przed obrazem, a na tafli szyby widać światełka aparatów fotograficznych  i kamer.
Leonardo da Vinci - autoportret około 1510- 1515 r.
Szaleństwa malarzy różny mają wymiar- są wynikiem choroby, różnych fobii, depresji, schizofrenii, tragicznych doświadczeń życiowych. Chyba każdy artysta skrywa jakąś tajemnicę, jak widać, twórcza siła potrzebuje karmić się specyficznymi" smakołykami" jakimi są tragizm, używki, narkotyki.
Np Jan Matejko aby tworzyć potrzebował codziennie wielu litrów czarnej kawy i papierosów, które palił niczym przysłowiowy smok. Tworzył, podobnie jak Leonardo, światłocieniowe obrazy- to taki obraz w obrazie.
Jan Matejko
Jan Matejko, Alchemik Sędziwój i tajemnicze światłocienie
Może kiedyś ktoś się pokusi aby napisać książkę w podobnym tonie jak Brown, rozsławiając geniusz Matejki?

Wracając do szaleństw malarzy, to warto wspomnieć o Janie Klemensie Minasowiczu, warszawskim malarzu ekscentryku. Według relacji świadków, Minasowicz wykradł z cmentarza głowę swej zmarłej miłości. Z zabalsamowaną głową dziewczyny, podróżował po Europie, twierdząc, że jest jego muzą i natchnieniem.
Minasowicz kolekcjonował także stare bułki z warszawskich piekarni oraz klepsydry z murów cmentarnych i kościelnych. Zmarł, nie wykupiwszy leków, twierdząc, że są zbyt drogie, a przy tym mając spory majątek.

Płyta nagrobna Klemensa Minasowicza na Warszawskich Powązkach
Jestem ciekawa, jakie obrazy malował Minasowicz, nie mogłam doszukać się żadnych reprodukcji dzieł  warszawskiego ekscentryka.

Paradowanie z relikwiami ukochanej może, delikatnie pisząc, dziwić, ale także inny malarz nie odstępował swej muzy - żony , którą "ukrył" w lasce.
Był nim Salvador Dali,  hiszpański malarz, grafik, rzeźbiarz. Szokował swymi strojami, poglądami, opiniami, seksualnością. Twierdził, że tylko Gala jest jego natchnieniem i największą miłością oczywiście razem w pakiecie ze sztuką.
Salvador Dali z żoną Galą
Salvador Dali i obraz Gali


Choroba, jak w przypadku Francisco José de Goyi, wyzwoliła czarne emocje, które miały swe ujście w tworzeniu malarskich wizji.  Hiszpański malarz, gdy stracił słuch, odsunął się od rodziny, zamieszkał  w domu na wsi, gdzie tworzył w samotności. W "Domu Głuchego", jak nazywał swój dom, stworzył serię Czarnych Obrazów, umieszczając je na ścianach. Później obrazy zostały przeniesione na płótna. Jednym z nich  jest "Saturn pożerający własne dzieci".
Goya, Autoportret
Goya, Saturn pożerający własne dzieci

Przykładem do czego może doprowadzić mroczna choroba psychiczna jest Richard Dadd. Angielski malarz cierpiał na depresję i schizofrenię maniakalną, które doprowadziła Richarda do morderstwa. Zabił swojego ojca twierdząc, że jest wcieleniem diabła, poranił turystkę brzytwą, widząc w niej bóstwa egipskie. Po tych wydarzeniach, Dadd spędził 42 lata w zakładzie psychiatrycznym tworząc tam tajemnicze dzieła.
Richard Dadd
Richard Dadd  "Mistrzowskie cięcie baśniowego drwala"
Jednym z najbardziej nieszczęśliwych malarzy był ...Vincent van Gogh. Cierpiał na padaczkę, halucynacje, paraliż i zmiany w psychice spowodowane syfilisem (na tę przypadłość cierpiał również Stanisław Wyspiański, Monet), psychozę paranoidalną, chorobę Meniera (schorzenie błędnika), zatrucie ołowiem, a także porfirię- chorobę genetyczną powodującą zmiany w mózgu i wyglądzie. Zaburzenia psychiczne u artysty spowodowane były długotrwałym spożywaniem absyntu, terpentyny oraz naparu z naparstnicy, która miała leczyć objawy padaczki. Skutkiem ubocznym było uszkodzenie siatkówki oka i postrzeganie świata w żółtych kolorach. Dlatego też na obrazach  Vincentego króluje żółty kolor.
Vincenty cierpiał także z powodu nieudanych związków z kobietami, niezrozumienia przez najbliższych i przyjaciół ( po kłótni z- Gauguinem  obciął sobie ucho, które przesłał w kopercie  przyjaciółce Rahel). Bieda, choroby, wyczerpanie fizyczne i wypalenie artystyczne doprowadziły artystę do samobójstwa.
Za życia artysta sprzedał tylko jeden obraz "Czerwona winnica"... a obecnie? na liście najdroższych obrazów w historii, dzieła van Gogha wycenione są na kwotę 729 milionów dolarów - dotyczy to 7 obrazów. Ich wartość przewyższa jedynie Pablo Picasso (1.001 miliarda dolarów za 10 dzieł a trzecim jest Andy Warhol -612 ml dolarów  za 7 obrazów).
Vincenty van Gogh "Piętnaście słoneczników"
Vincenty van Gogh- autoportret
Wracając na rodzime podwórko można doszukać się wielu artystów, którzy swój geniusz malarski łączyli z szaleństwem.

Jacek Malczewski uwielbiał damskie secesyjne bluzki i serdaki oraz fartuszki z falbankami. Na wsi paradował w białych płóciennych koszulach, czarnych pończochach i hiszpańskiej pelerynie. Do tego lubił portretować się w habicie, zbroi, albo w tortownicy na głowie.
Malczewski sam projektował swoją garderobę. Jego siostra wykonywała renesansowe berety, a u krawca zamawiał aksamitne bluzki à la Rembrandt i kolorowe kamizelki.
Nieodzownym zestawem jego ulubionych ubrań były: czarna peleryna, kapelusz na karku, do tego czapka na uszy i owijacze na nogawkach kraciastych spodni.

Malarz miał też inne przyzwyczajenia. Udawał czasami kulawego, kłaniał się jak żołnierz, albo dygał jak dziewczyna. Podczas pracy rzucał za siebie brudne pędzle, które jego służący musiał zręcznie złapać  i natychmiast podać mu pęk czystych. Obraz Malczewskiego "Polski Hektor" osiągnął najwyższą cenę sprzedaży jaką zanotowano w Polsce- 2,6 mln zł.
Jacek Malczewski "Polski Hektor"
Jacek Malczewski- "Idź nad strumienie"autoportret w białym stroju



I chyba poprzestanę na szaleństwie i ekstrawaganckim zachowaniu krakowskiego malarza Młodej Polski, bo tematu artystów i ich szaleństwa  nie da się wyczerpać.

4 komentarze:

  1. W jednym wątku są poruszone 2 duże i odrębne tematy. Jedno to szaleństwo samych artystów, a drugie to tak zwana sztuka nowoczesna. I przynajmniej na razie odniosę się tylko do tego drugiego.

    Sztuka nowoczesna rozumiana nie jako termin akademicki w odniesieniu do kierunków artystycznych po IIWŚ, ale jako wyprzedzanie swojej epoki istnieje od zawsze. W każdym momencie historii zdarzali się artyści, którzy szokowali swoimi nowatorskimi metodami i byli krytykowani za życia.

    Podobnie jest z wspomnianym argumentem, że artyści to towarzystwo wzajemnej adoracji. Tak również było i będzie. Chociażby Duchamp i jego Fontanna w którym 1917 roku zelektryzowała świat: Bez wpływowych znajomych wśród dziennikarzy i innych artystów jego skandal nie wywołałby tak potężnej fali i nie udałoby mu się z tym dziełem przebić do głównego nurtu.

    Albo Czarny kwadrat na białym tle namalowany 2 lata wcześniej przez Malewicza, który uchodzi za pierwsze dzieło nieprzedstawiające. Nie chodzi tutaj o to, co widzimy, tylko czym jest ten obraz. A jest manifestem. Autor powiedział: „To, co wystawiłem, to nie był pusty kwadrat, ale odczucie bezprzedmiotowości. Czarny kwadrat na białym polu był pierwszą formą wyrazową odczucia bezprzedmiotowego: kwadrat = odczucie, białe pole = nic poza tym odczuciem.”

    Kluczowym pojęciem jest tutaj kontekst. Każdy artysta kumuluje bowiem w swojej pracy nie tylko własne doświadczenia, ale również szeroką wiedzę z zakresu historii sztuki, filozofii, kultury, psychologii. Z tego też powodu Czarny kwadrat na białym tle narysowany przez dziecko byłby tylko czarnym kwadratem na białym tle. Namalowanie tych figur przez Malewicza (artystę) sprawia, że funkcjonują one w określonym kontekście: kwadrat zaczyna symbolizować bezprzedmiotowość, zaś białe tło zmienia się w nicość.

    Współczesne dzieło sztuki jest - jak to określił Umberto Eco - "otwarte" na interpretacje. Zatem znane nam bardzo dobrze szkolne pytanie: "co artysta miał na myśli?", nie ma racji bytu we współczesnej sztuce, bowiem "zamyka" przed nami dzieło w jedynie "obowiązującej" - i z tego powodu fałszywej - interpretacji. Dziś, obcując z produktami artystów, możemy stawiać wiele pytań, na przykład: "czym to dzieło jest dla mnie?", "z czym mi się kojarzy?", "jak na to dzieło reaguję?", "jakie są odniesienia?". Dzięki wielu równouprawnionym możliwym pytaniom i interpretacjom przekaz obrazów, instalacji czy performance'ów "otwiera się" przed odbiorcami w swej różnorodności.

    Oczywiście jest masa bubli i dlatego teraz poruszanie się po świecie sztuki jest wyzwaniem niezwykle trudnym, ale nie można z góry skazywać sztuki nowoczesnej na potępienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za odwiedziny i za napisanie tak ciekawego komentarza.
      Termin sztuka jest bardzo rozległy, bo sztuka towarzyszy człowiekowi od istnienia homo na świecie. Sztuka jest formą wyrazu tego co w duszy gra, jest rodzajem ekshibicjonizmu, przełamuje bariery i stereotypy, a także łączy tych, którzy chcą nie tylko bezmyślnie wegetować na ziemskim padole. Już ten zestaw atrybutów sztuki sprawia, że tę dziedzinę ludzkiego życia trudno jest ujednolicić i włożyć do jednego segregatora tematycznego.
      Rzeczywiście, można mój post podzielić na kilka równoległych ale zahaczających się wątków. Swoje przemyślenia napisałam ad hoc po przeczytaniu książki „Arcydzieło”, a tam, podobnie jak w moim poście, można wyodrębnić kilka tematów, które oscylują wokół sztuki. Wiodącym tematem w książce Mirandy Gloger jest obraz i istnienie sztuki współczesnej.
      Sztuka współczesna… jest współczesna dla osób żyjących w tej a nie innej chwili. Dla Leonarda da Vinci współczesnością był renesans, dla Gustaw Klimta była to secesja, a Picasso tworzył w „mojej” współczesności.
      Każde dzieło sztuki jest formą wyrażania myśli- tylko nie każde dzieło artystyczne można nazwać sztuką przez duże „S”. To jest kwestia nie tylko interpretacji i odczytania dzieła przez widza, ale także warsztatu, talentu, bogactwa duchowego artysty.
      Na przestrzeni wieków, odkąd człowiek bawi się w tworzenie dzieł intelektu, sztuka ma wzloty i upadki, staje się przyczyną konfliktów i nieporozumień. Jej odbiorcami są różne osoby, dlatego tak często budzi wiele emocji. Sztuka NIGDY nie była dla mas, jest to elitarny aspekt ludzkiego życia. Teatrem, muzyką, poezją, malarstwem, rzeźbą , tak na prawdę interesują się nieliczni. A już wiedzą na te tematy posiada kilka procent ludzkości. Czyli sztuka to temat morze, w którym można utonąć lub odkrywać nowe lądy.
      Wracając do współczesnej sztuki i współczesnej sztuki sprzed wielu lat to zawsze była przyczynkiem do dysput, protestów, konfliktów… jakie są granice sztuki, co można pokazać a co nie, gdzie znajduje się granica dobrego smaku a gdzie zaczyna kicz?
      Gdzieś kiedyś przeczytałam taką sentencję – „Widzisz tylko tyle ile rozumiesz”. Aby widzieć współczesną sztukę trzeba ją zrozumieć i poznać. Można oczywiście ją podziwiać tylko i wyłącznie poprzez własne ja, nie słuchając podpowiedzi i sugestii, można także zaopatrzyć się w pakiet publikacji typu- co autor chce nam powiedzieć. Mogą to być oczywiście zupełnie inne interpretacje mojego ja i artysty.
      Moim zdaniem, aby choćby trochę zrozumieć dzieła współczesnych artystów potrzebna jest odrobina informacji, taka mała podpowiedź. Bo jak np. można zinterpretować pokazywanie okaleczonych ludzkich ciał, filmowanie z ukrycia ludzi biorących kąpiel, zabijanie zwierząt aby zrobić piramidę, rejestrowanie śmierci, pokazywanie ludzkich organów zatopionych w formalinie (Z. Libera, D. Nieznalska, K. Kozyra). Oczywiście jest to obraz ludzkiego życia ale czy można nazwać to sztuką i czy tutaj przypadkiem nie powinni zabrać głos etycy? Nie każdy człowiek lubi patrzeć na ludzką brzydotę, przemijanie, niezbyt piękną fizjologię – włącza się wtedy wewnętrzne nie, tak jest np. w moim przypadku.
      Z drugiej strony jestem hipokrytką bo podziwiam ludzką śmierć, smutek, tragedię uwieczniona na obrazach dawnych mistrzów.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. cd.
      Z pewnością po wielu latach, współczesne dzieła nie będą szokować, spowszednieją a artyści będą szukać nowych wyzwań – bo sztuka to niespokojna istota.
      Np. freski Michała Anioła współcześni mu krytycy tak ocenili - "przystoi to bardziej do łaźni lub gospody niż do kaplicy papieskiej", twórczość Caravaggia tak oceniono - "że przyszedł na świat by unicestwić malarstwo", obrazy Moneta osłaniali ochroniarze , bo malarza nazwano skandalistą i pornografem a jego obraz Impresja -"Malowany papier na tapety w stadium embrionalnym jest czymś doskonale skończonym w porównaniu z tym widokiem" , Goja musiał zamalować to i owo na obrazie Maja po interwencji hiszpańskiego króla Ferdynanda, o obrazach Mucha tak powiedziano - "Na Munchowskie obrazy nie warto tracić ani słowa więcej, bo ze sztuką nie mają nic wspólnego". Pod górkę także miał Gustaw Klimt, którego obrazy wyprzedzają klika epok i były tematem sporów, to właśnie Klimt pokazał jako pierwszy obrazy zawieszone w galerii tylko w jednym rzędzie ( to co znamy ze współczesnych muzeów i sal wystawienniczych), nawet to wywołało oburzenie, Albrecht Durer został okrzyknięty skandalistą, za to że namalował swój autoportret w ujęciu acheiropita, Picasso i jego kubizm nie wywołał zachwytu u krytyków, Sargent musiał przemalować obraz „Madame X” i usunąć … opadające ramiączko sukienki, które to wywołało oburzenie i niesmak paryskiej elity, pokazanie na jednej wystaw, przez Duchamp’a, pisuaru jako dzieła sztuki zakończyło się stwierdzeniem, że „sztuka się skończyła wraz z tym, czego dokonał Duchami”
      Przełamywanie barier, tworzenie nieszablonowo wymaga niezwykłej odwagi. Te wojny, walki krytyków i artystów po latach wywołują uśmiech. Do śmiechu nie było z pewnością artystom.
      Pierwszym, w pełni świadomym i udokumentowanym artystą, który zaczął tworzyć sztukę oderwaną od rzeczywistości jest rosyjski malarz, Wasilij Kandynski, którego akwarela z 1910r, w której to zostały pominięte wszelkie odniesienia do świata rzeczywistego, utorowała drogę do abstrakcjonizmu; później był Malewicz ze słynnym czarnym kwadratem, o którym Gościu wspomniałeś, Piet Mondrian czy Michaił Łarionow.
      W łańcuchu - artysta, mecenas, krytyk na końcu jest widz, który współczesne dzieła rozumie lub ma z tym problem ( należę do tej drugiej grupy). No cóż, świat się zmienia, technologie dają nowe narzędzia do tworzenia sztuki… szybciej biegną i mój umysł dostaje zadyszki. I tak jak przed wiekami, sztuka nadal budzi emocje i zdziwienie. W poście napisałam, że nie rozumiem współczesnej sztuki, bo to co niektórzy mi współcześni artyści tworzą jest sztuką dla sztuki, gdzieś w tym wszystkim zagubił się widz – odbiorca. Sztuka zaczęła żyć tylko dla siebie … i czy coś takiego można nazwać sztuką? A przecież w tym łańcuchu ”pokarmowym” musi być odbiorca bo inaczej współczesna sztuka będzie istniała w równoległym, ale nieznanym i niedostępnym świecie. Będzie zadawała intrygujące pytania, buntowała się … tylko kto wtedy odpowie i włączy się do polemiki?
      Tak na zakończenie, muszę chyba zapamiętać słowa Picassa, który powiedział, że: "Nie zrozumiecie sztuki, póki nie zrozumiecie, że w sztuce 1+1 może dać każdą liczbę z wyjątkiem 2", wtedy może bardziej pokocham nowoczesną sztukę.

      Usuń